W drugiej części relacji z Nikaragui opowiem o największym rozczarowaniu naszej wyprawy, czyli o nieudanej próbie dostania się na Corn Islands. Będzie również o niesamowitej wyspie Ometepe, mieście San Juan del Sur, które jest rajem dla surferów oraz niespokojnej sytuacji politycznej w lecie 2018.
Niezrealizowane marzenie
Po rozpoczęciu Nowego Roku nad Pacyfikiem chcieliśmy dostać się na Corn Islands na Karaibach. Logistyka była skomplikowana, gdyż na zachód Nikaragui prowadzi tylko jedna droga. W dodatku nie dociera ona na samo wybrzeże, a jedynie do miasta, z którego w dalszą drogę można udać się łodzią. Szykowały się więc dwa dni w trasie. Najpierw ruszyliśmy autobusem do Rama (droga trwała niemal cały dzień), gdzie chcieliśmy zabrać się łodzią cargo na większą z dwóch wysp. Cała podróż z tego, co udało nam się ustalić, miała trwać 8 godzin rzeką i później 5 na otwartym morzu.
Rankiem zwarci i gotowi pojawiliśmy się w porcie w Rama. Okazało się, że nasza łódź z powodu zbyt dużej ilości ładunku nie wypłynie. Czekaliśmy więc cierpliwie do wieczora, by w końcu zobaczyć łódź, która tego wieczora miała ruszyć w rejs. Tak załadowanego statku jeszcze w życiu nie widzieliśmy. Na obu poziomach po brzegi wyładowana była po prostu wszystkim – jedzeniem, wodą, materiałami budowlanymi. Zanurzenie statku zdecydowanie przekraczało poziom bezpieczeństwa. Do tego chętnych do płynięcia było jeszcze przynajmniej 40 osób. Taka duża liczba zainteresowanych rejsem była związana z tym, że dzień wcześniej statek z powodów problemów technicznych nie wyszedł z portu.
Mimo że kupiliśmy już bilet, a nawet zostaliśmy zapisani na liście pasażerów, to zdecydowaliśmy się odpuścić rejs. Była to trudna decyzja, gdyż Karaiby były naszym marzeniem. Ryzyko wypadku w tak przeładowanym statku było w naszych oczach zbyt duże.
Mogliśmy co prawda próbować dostać się innymi łodziami na wybrzeże i próbować znaleźć kolejny transport na wyspę. Nie zdecydowaliśmy się jednak na kolejne cztery dni w drodze (minimum jeden w drodze na wyspę i trzy w ramach drogi powrotnej). To zdecydowanie zmniejszałoby nasze pole manewru w Ameryce Południowej. Gdyby ktoś wybierał się na Corn Islands, to proponuję lot. Alternatywą jest posiadanie wystarczającej ilości czasu, by móc wybrać bezpieczny rejs.
Cała sytuacja kosztowała nas dużo emocjonalnie. Nasze marzenia oraz zainwestowany czas nakazywały nam wsiąść na statek. Zdrowy rozsądek jednak zwyciężył. Ostatecznie więc nie widzieliśmy Corn Islands. Z perspektywy czasu myślę, że podjęliśmy właściwą decyzję. Nauczyło mnie to również, że nie warto ślepo podążać za swoimi marzeniami. Nieraz, choć jest to trudne, warto powiedzieć „pas”. Wielokrotnie zdarzało nam się przekraczać granice ryzyka, ale lepiej nie przekraczać swojej indywidualnej granicy bezpieczeństwa.
Wyspa w kształcie piersi
Miejscem, które zdecydowanie warto odwiedzić, jest Wyspa Ometepe. Jej nazwa w języku nahuatl oznacza dwie góry i jak łatwo się domyśleć, swój kształt zawdzięcza obecności dwóch aktywnych wulkanów – Concepcion i Maderas. W czasie naszego pobytu oferowane były piesze wycieczki. Większą popularnością zdecydowanie cieszy się wyższy z nich Concepcion (1610 m n.p.m.).
Ometepe jest świetnym miejscem dla amatorów aktywnej turystyki. Oprócz wspomnianych już wycieczek na dwa górujące nad wyspą wulkany można wynająć rower i we własnym rytmie zrobić tour de Ometepe. Przed wynajęciem roweru warto przejechać się nim kilkaset metrów, sprawdzając przerzutki i przede wszystkim hamulce. Jeśli dysponujecie namiotem, warto skorzystać z jednego z campingów. Można wtedy bardziej cieszyć się naturą. Idąc przez las, można spotkać małpy 🙂
My postanowiliśmy zwiedzić wyspę w nieco inny sposób. Zamarzyła nam się przejażdżka konna. Dla jasności – nigdy nie jeździliśmy konno. Po prostu postanowiliśmy tego spróbować. Na wyspie są firmy, które organizują takie przejażdżki dla turystów. My zdecydowanie jednak wolimy kontakt z lokalsami i, idąc na spacer nad jezioro, zagadaliśmy człowieka, który przed domem oporządzał konie. W kilka minut dogadaliśmy się co do ceny, która wyniosła kilka dolarów i już po kwadransie jechaliśmy konno brzegiem Jeziora Ometepe.
Mój koń okazał się dość leniwy i niezbyt chętny do przyspieszenia. Nasz opiekun pokazał, jak można skłonić konia do zwiększenia tempa. Wspomniane sposoby działały o wiele bardziej skutecznie na konia Sandry. Mariposa momentalnie przyspieszała, a mój koń kontynuował własnym tempem. W trakcie przejażdżki został ochrzczony przez Sandrę mianem tortuga (żółw). Czując delikatny wiatr we włosach i obserwując fale rytmicznie kołyszące wody jeziora, jechaliśmy niemal pustą plażą. Bardzo fajne doświadczenie.
Raj dla surferów
Przed opuszczeniem Nikaragui postanowiliśmy jeszcze raz odwiedzić wybrzeże Pacyfiku. W drodze na południe, w kierunku granicy z Kostaryką, odwiedziliśmy San Juan del Sur. Kilkunastotysięczne miasteczko okazało się bardzo turystycznym miejscem, szczególnie popularnym wśród młodych, imprezowych backpackersów. Recepta na udany dzień wydaje się prosta – najpierw surfowanie w niedalekiej odległości od San Juan, a wieczorem impreza.
San Juan del Sur położone jest niezwykle malowniczo nad zatoką. Dzięki temu fale nie są przesadnie duże i bardzo przyjemnie się pływa. Bardzo fajnie biega się również nad brzegiem o poranku. Nad miejscowością góruje pomnik Chrystusa Miłosiernego. Kolorowe budynki i street art co prawda nie robią tak dużego wrażenia jak w Granadzie czy Leon, jednak warto wybrać się z aparatem na spacer.
Popularność tego miejsca sprawia, że ceny są tu wyższe niż w innych częściach kraju, choć sporo niższe niż w sąsiedniej Kostaryce. Zostanie tu na kilka nocy wydaje się być jednak dobrym rozwiązaniem dla samotnych podróżników, którzy chcieliby poznać kompanów na dalszy odcinek wyprawy.
Czy Nikaragua jest bezpieczna?
18.04.2018 roku ogłoszono w Nikaragui reformę systemu ubezpieczeń społecznych, która miała podnieść składki i obciążenia społeczne oraz obniżyć świadczenia. Inicjatorem reformy był prezydent kraju, Daniel Ortega. Obwieszczenie reformy doprowadziło do wybuchu protestów, które zostały krwawo stłumione przez siły prorządowe. W ciągu kilku pierwszych dni zginęło niemal 30 osób, ponad 400 zostało rannych, a ponad 100 zostało aresztowanych.
Fala protestów sprawiła, że prezydent wycofał się z planowanych reform. W połowie maja 2018 roku rozpoczęły się rozmowy dwustronne między stroną rządową a opozycją, w których mediuje Kościół katolicki. Opozycja domaga się przeprowadzenia wcześniejszych wyborów prezydenckich. Wg stanu z połowy lipca 2018 roku rozmowy nie przyniosły konkretnych rezultatów i będą kontynuowane. Ministerstwo Spraw Zagranicznych ostrzega przed podróżą do Nikaragui. Przed planowanym wyjazdem warto zajrzeć na stronę Polak za granicą oraz zameldować się w serwisie Odyseusz. Moje wskazówki dotyczące podstaw bezpieczeństwa w podróży znajdziesz tutaj. Mam nadzieję, że sytuacja się ustabilizuje i będzie można bez żadnych obaw podróżować. Nikaragua zdecydowanie warta jest odwiedzenia.