fbpx

MDB #4: Monachium w 12 godzin

przez Piotr Łącki

Spośród różnych potencjalnych miejsc wylotu do Meksyku zdecydowaliśmy się na Monachium. Krótki pobyt pozwolił zobaczyć co nieco z najważniejszych atrakcji, choć pogoda sprawiła, że eksplorowaliśmy głównie kulturę piwną 😉

 

Bawaria – land inny niż wszystkie

Bawaria to bardzo ciekawy i specyficzny land. Nie tylko zresztą ze względu na odrębność polityczną, ale także kulturową. Można tego doświadczyć już od pierwszego kroku w Monachium. Niemiecki używany w Bawarii mocno różni się od języka literackiego. Trzeba się mocno skupić, żeby zrozumieć miejscowych.
Co ciekawe od końca II wojny światowej Bawarią rządziła nieprzerwanie jedna partia: CSU. Dopiero ostatnie wybory zmusiły ją do stworzenia koalicji, co uznano za wielką porażkę liderów tego ugrupowania. Politycy postanowili wyciągnąć wnioski z tej porażki i zadość uczynić bardziej konserwatywnemu elektoratowi – od 2018 roku w każdej publicznej instytucji landu został wywieszony krzyż.
Nasi politycy co prawda nie  podchwycili jeszcze tematu. Mogliby jednak wziąć przykład z osiągnięć ekonomicznych. Bawaria to poteżna gospodarka. Gdyby ten land traktować jako osobne państwo to jego PKB plasowałoby się na 6-7 miejscu w Europie.
Sukces, jak to zwykle bywa, nie jest rozłożony równomiernie. Zwykli mieszkańcy Monachium narzekają na coraz droższe mieszkania i koszty życia. Wg.filmu dokumentalnego, który oglądałem niedawno, 200 tys. ludzi w Monachium żyje poniżej granicy ubóstwa. Wielu z nich to seniorzy, skazani na pomoc społeczną.

Monachium – co warto zobaczyć?

W czasie naszego krótkiego pobytu pogoda nie rozpieszczała. Wieczorem szybko zrobiło się zimno i wietrznie. Szybko przeszliśmy zatem do eksplorowania piwnych i kulinarnych tradycji Monachium, o czym za chwilę (jeśli nie kręci Was architektura to przewińcie dalej!).
Poranek przywitał nas słońcem, które po pół godzinie błyskawicznie przeszło w intensywnie padający śnieg. Było bardzo nieprzyjemnie, stąd mało zdjęć. Oto co udało nam się zobaczyć:
  • Karlstor – brama wejściowa do miasta, współcześnie bardzo harmonijnie oflankowana neobarokowa architektura.
  • Kościół św. Michała – renesansowy budynek powala skalą i przepięknym kasetonowym sufitem. W ogóle skala budynków i mnogość reprezentacyjnych placów pokazuje, że mamy do czynienia z pierwszoligowym miastem.
  • Marienplatz & Neues Rathaus – Nowy Ratusz zrobił na nas olbrzymie wrażenie. Bogata fasada z dziesiątkami rzeźb świadczy o zamożności miasta. Pięknie wyglądała o zachodzie słońca.
  • Frauenkirche – symbol Monachium. Główna nawa kościoła Najświętszej Marii Panny została zniszczona w czasie II wojny (podobnie jak 90% centrum miasta), przetrwały wieże z charakterystycznymi hełmami. Wnętrze strzeliste, proste, a nawet ascetyczne. Piękne wielopolowe sklepienie. Uwagę zwraca potężny grobowiec przy wejściu.
  • Viktualienmarkt – smaczna strona Monachium. Na tym targu znajdziecie całą masę pyszności – świetne bawarskie kiełbaski, pieczeń Leberwurst (generalnie dużo mięsa), sery z Europy, przyprawy z całego świata. W ciepłych miesiącach można przyjść na piwo.
  • Odeonplatz – wrażenie robi Residenz, będąca siedzibą rodu Wittelsbachów, rządzących niegdyś Bawarią. Inspiracje z Florencji widać w przypadku Feldherrnhalle.

Maẞ – miara prawdziwego piwa

Kiepska pogoda sprawiła, że nie mieliśmy ochoty zwiedzać Monachium na siłę, tym bardziej, że jadąc do gorącego Meksyku nie zabraliśmy wielu ciepłych rzeczy. Szybko więc ruszyliśmy w stronę karczm piwnych i w nich spędziliśmy cały wieczór 🙂
Na początek poszliśmy do legendarnego Hofbräuhaus, reklamującego się jako najstarsza knajpa piwna Monachium. Od wejścia olbrzymie wrażenie robiły pięknie wymalowane, wysokie sklepienie oraz wielkość lokalu (podobno miejsci się tu 2000 osób). Na środku rozstawiał  się właśnie zespół, grający później tradycyjną bawarską muzykę (świetnie pasowała do klimatu miejsca).
Obok miejsc, gdzie kelnerzy odbierali nalane piwo, stały olbrzymie drewniane regały pełne litrowych kufli. Właśnie taki rozmiar piwa (Maß) zamawia się w Monachium i stało się ono symbolem miasta. Zagadany kelner żartobliwie podsumował, że jedyne co goście z najdalszych zakątków świata pamiętają z Niemiec to litrowe piwo z Monachium i Brama Brandenburska 😉
Tradycję tego miejsca widać bylo szczególnie przy dwóch stolikach, położonych nieco na uboczu. To właśnie tam siedzieli stali goście Hofbräuhaus. Panowie dobrze po 70., częściowo w tradycyjnych strojach popijali piwo z własnych kufli. Tak, stały klient nie pije z byle kufla. Ma swój własny, który po zakończeniu wieczora odkłada na swoje miejsce, zamykane kłódką.
Trzeba przyznać, że większość gości Hofbräuhaus to turyści. W ogóle liczba Azjatów na ulicach Monachium jest olbrzymia. Takiej skali nie widziałem jeszcze wcześniej w innych europejskich miastach. Patrząc na zamawiane jedzenie miałem wrażenie, że wielu turystów bierze to samo. Aż byłem ciekawy, czy jakiś must-eat zestaw nie pojawił się w przewodniku Lonely Planet 😉
Nam, mimo turystyczności, się podobało. Sandra zakochała się w serwowanym tam pszenicznym piwie. Moje ciemne było bardzo przyjemne. W ogóle piwo bawarskie jest dla mnie przykładem, że prostota jest najlepszą drogą do jakości. Trzy składniki wystarczą, żeby uważyć piwo. I tak już od ponad 500 lat. Wprowadzone w 1516 roku prawo czystości piwa (Reinheitsgebot) było pierwszym prawem na świecie dotyczącym żywności.
Piwną przygodę postanowiliśmy przedłużyć w piwiarni browaru Augustiner (założonego w 1328 roku), nieco dalej od centrum. Miejsce jest bardziej kameralne. Piękne jest wnętrze: z piwnej kadzi zrobiono bar, z wielkiej drewnianej beczki miejsca do siedzenia, wszędzie rozwieszony jest chmiel, a nad spożywaniem piwa i bawarskich przysmaków czuwa św. Augustyn.
Tam bawiliśmy się jeszcze lepiej 🙂 Zamówiłem patelnię bawarskich przysmaków (pieczeń, kiełbaska, knedel wątrobiany, kapusta z boczkiem, ziemniaki). Sandra wzięła inny klasyk – pieczeń serwowaną z bawarską sałatką ziemniaczaną. Całość była przepyszna, choć lepiej nie pytać o kaloryczność. Ceny jak na Monachium genialne. Bardzo polecamy. Spacer od dworca głównego (München Hbf) zajmuje 15 minut.

Monachium – co następnym razem?

Krótki pobyt rozbudził tylko nasz apetyt. Uczciwie trzeba powiedzieć, że na zwiedzenie Monachium potrzeba minimum 3-4 dni. Poniższe miejsca będę chciał zobaczyć kolejnym razem. Może ta lista przyda się Wam przy planowaniu Waszego wyjazdu. Co jeszcze polecacie w Monachium? Piszcie w komentarzach 🙂
  • Trening Bayernu Monachium – dwa trzy razy w tygodniu można uczestniczyć w treningu mistrza Niemiec. Wstęp jest bezpłatny. Aktualny rozkład znajdziecie na oficjalnej stronie klubu.
  • Muzeum BMW – technologia i design na kołach. Choć nie jestem jakimś wielkim fanem motoryzacji (nie mam nawet samochodu), to chętnie odwiedzę muzeum auta, będącego dumą Bawarii.
  • Ogród Angielski – niektórzy nazywają go monachijskim Central Parkiem. Świetne miejsce na piknik.
  • Free walking tour – historia miasta opowiadana ustami jego mieszkańców. Zawsze staram się uczestniczyć w przynajmniej jednej wycieczce tego typu.

Przeczytaj również

Close