Podwójne przewalutowanie, niekorzystny kurs wymiany, dodatkowa prowizja za korzystanie z zagranicznych bankomatów. Te i inne koszty sprawiają, że po powrocie z urlopu można się mocno zirytować, przeglądając historię konta. Jak zatem mądrze płacić w czasie podróży?
W drugim artykule cyklu Finansowanie podróży podzieliłem się podstawowymi radami dotyczącymi trzymania kosztów podróżowania w ryzach. Pisałem o tym, że jedną z ważniejszych umiejętności jest optymalizacja użycia pieniędzy w podróży. Wtedy tylko zasygnalizowałem temat. Przyszedł czas, aby zająć się tym tematem szerzej. Unikając niepotrzebnych opłat, możesz zaoszczędzić nawet 10%!
Korzystanie z pieniędzy za granicą może być kosztowne. Szczególnie, gdy używamy do tego polskiej karty. Wysokie koszty płatności kartą złotówkową w innym kraju są związane ze sposobem przewalutowania oraz opłatami pobieranymi przez nasz bank.
W przypadku kart VISA następuje przewalutowanie kwoty bezpośrednio na złotówki po kursie operatora. W przypadku MasterCard możemy mieć do czynienia z podwójnym przewalutowaniem – najpierw z waluty, w której płaciliśmy (np. czeskie korony), na walutę rozliczeniową karty (dolary albo euro), a później na złotówki. Do tego przewalutowanie na złotówki odbywa się według kursu banku, który, jak wiadomo, lubi dodatkowo zarobić na dużej różnicy między kursem kupna a sprzedaży (tzn. spread).
Do tego w obu przypadkach (Visa i MasterCard) może pojawić się opłata na rzecz banku za płatność polską kartą. Generalnie ich poziom waha się od 0% do 5,9%, tzn. że są banki, które jej nie pobierają. Ze względu na podwójne przewalutowanie wiele banków nie pobiera opłaty za płatność w przypadku kart MasterCard. Finalnie wszystkie koszty mogą sięgnąć nawet 10%!
W przypadku kilkumiesięcznych podróży czy nawet krótszych wyjazdów lepiej nie mieć wszystkich środków ze sobą, dlatego prędzej czy później człowiek musi skorzystać z bankomatu. Przy niekorzystnej tabeli opłat w naszym banku można załapać się w tym przypadku na „trzypak” – opłatę za skorzystanie z zagranicznego bankomatu, prowizję za przewalutowanie oraz niekorzystny (bo bankowy) kurs wymiany.
Z wyżej wymienionych powodów generalnie odradzam stosowanie polskich kart w czasie pobytów zagranicznych. Wyjątkiem jest sytuacja, w której jesteśmy zwolnieni z wyżej wymienionych opłat i prowizji (np. dzięki promocji naszego banku). Choć w takim przypadku radzę dokładnie przeczytać wszelkie wyłączenia oraz poznać dokładny czas trwania owej promocji. Banki ostatnio stosunkowo często majstrują przy tabelach opłat. Nawet po wyeliminowaniu opłat zostaje jeszcze bankowy kurs przeliczenia transakcji, co samo w sobie może stanowić spory koszt. Zalecam więc ostrożność bądź pozbycie się problemu w najprostszy możliwy sposób – nieużywanie polskiej karty. Nie ma co sobie komplikować życia.
Jeśli więc rezygnujemy z kart złotówkowych, to w sposób naturalny przesuwamy nasze zainteresowanie w kierunku kart walutowych. Dlaczego jednak nie pójść na całość i nie wyrobić sobie karty wielowalutowej? Kilka polskich banków oferuje taką usługę. Zasada ich działania jest stosunkowo prosta. Pod jedną kartę podpiętych jest kilka kont walutowych. W zależności od tego, w jakiej walucie realizowana jest transakcja (np. funt brytyjski), z adekwatnego konta (w tym wypadku w funtach) pobierana jest ta kwota.
Wszystko wydaje się dość przejrzyste. Choć i ta oferta nie jest pozbawiona słabych punktów – aby płacić we właściwej walucie, trzeba mieć ją dostępną na koncie albo wymienić przed płatnością w aplikacji w telefonie. Kolejny minus – karty wielowalutowe oferowane przez polskie banki są tak naprawdę czterowalutowe. Obsługują złotówki, dolary, euro i funty. Jeden z banków obsługuje dodatkowo franki szwajcarskie. W przypadku płatności w innych walutach bądź niedostępności odpowiedniej ilości środków obciążone zostanie nasze konto złotówkowe (ze wszystkimi obowiązującymi prowizjami).
Problem może pojawić się również wtedy, gdy zagraniczny bank stosuje tzw. dynamiczną konwersję walut (DCC). Takie rozwiązanie może być korzystne, gdy płacimy kartą złotówkową, gdyż dokładnie wiemy, jaka będzie ostateczna cena (wyświetla się na terminalu). W przypadku karty wielowalutowej najczęściej bank zagraniczny rozpoznaje złotówki jako podstawową walutę karty. W takim przypadku należy liczyć się z prowizją.
OK, ktoś może powiedzieć, że się czepiam i na siłę szukam minusów. Rozumiem, że znajdą się osoby, które powiedzą, że do ich celów, czyli wyjazdów wakacyjnych i city breaków po Europie taka karta w zupełności wystarczy. Jednak, żeby ocenić opłacalność takiego rozwiązania, oprócz miejsca, które chcemy odwiedzić, należy wziąć pod uwagę koszty takiego rozwiązania – koszt wydania karty (póki co za darmo; czy na zawsze – nie wiadomo), użytkowania, prowadzenia kont walutowych oraz wypłaty gotówki w bankomacie. Gwoli ścisłości – niektórych kosztów można uniknąć, np. gdy posiadamy konto osobiste w banku prowadzącym kartę wielowalutową. Każdy musi wykonać wyliczenia dla siebie.
Dotychczasowa lektura generalnie nie napawa optymizmem. Karty polskie są drogie w użytkowaniu, karty wielowalutowe również mają zaszyte opłaty. Pojawia się pytanie, jak żyć i płacić w podróży? W tym momencie sam poszukuje odpowiedzi na to pytanie.
Kiedyś w czasie moich podróży, np. po Afryce Wschodniej i Południowej, używałem kart walutowych w dolarach i euro banku BZ WBK. Wtedy zasada prowadzenia kont i kart walutowych była bardzo prosta. Konta przez pierwszy rok były darmowe, każdy kolejny rok kosztował 10 €/$. Opłata za wybranie pieniędzy w zagranicznym bankomacie była maksymalnie uproszczona – wynosiła 1,5€/$ za transakcję. Zwykle wybierałem pieniądze raz na 1,5-2 tyg., więc koszty były minimalne.
Idylla się skończyła, gdy oprócz wspomnianych 1,5 €/$ bank zaczął pobierać 2,8% od każdej transakcji. Kiedyś więc wybranie, dajmy na to, 400 € kosztowało mnie 1,5 €, a po tej zmianie koszt wzrósł do 12,7€. Teraz opłaty są jeszcze wyższe. Kartę w euro w BZWBK ciągle posiadam. Po części z przyzwyczajenia, ale używam ją głównie do tego, by kupować bilety lotnicze, albo do płatności bezgotówkowych w strefie euro.
Z konieczności, w czasie podróży po Ameryce Środkowej i Południowej zaczęliśmy szukać innych rozwiązań i okazało się, że karta Sandry z niemieckiego banku DKB nie pobiera żadnych opłat za korzystanie z zagranicznych bankomatów ani prowizji za przewalutowanie. Do tego stosowany przez DKB kurs wymiany był bardzo dobry, nie było dużych spreadów. Karta DKB była naszą główną kartą w czasie podróży po Ameryce Łacińskiej oraz na Dominikanie. Jednak i w tym przypadku bank w końcu zmienił politykę dotyczącą prowizji i wprowadził opłaty.
Nie posiadam zatem w tym momencie patentu, z którego jestem w pełni zadowolony. Życie jednak nie znosi próżni, więc zacząłem rozglądać się za jakimś nowym rozwiązaniem. W czasie rozmowy ze znajomymi usłyszałem o Revolut. Revolut to darmowe konto osobiste w Wielkiej Brytanii z dedykowaną kartą, która pozwala na darmowe wypłaty z bankomatu w kwocie 200 €/£ (lub ich równowartość) oraz pozwala na darmowe przelewy bankowe w 25 walutach. Dzięki zastosowaniu wielu walut jej możliwości są szersze niż kart wielowalutowych dostępnych w Polsce. Dzięki wymianie w aplikacji wszystko ma działać szybko i sprawnie.
Kilka osób, które śledzę w blogosferze, wypowiedziało się pozytywnie o tym produkcie. Nie wahając się specjalnie, po prostu postanowiłem przetestować Revolut. Ściągnięcie aplikacji, rejestracja, doładowanie konta i zamówienie karty trwało jakieś 7 minut. Poradnik, jak to zrobić, możecie znaleźć tutaj. Jedyna różnica w stosunku do podlinkowanego poradnika jest obecnie taka, że przesyłka karty nie jest bezpłatna – koszt wynosi 10 złotych. Do 1000 złotych sumy transakcji rocznie na karcie nie musisz poddawać się dodatkowej weryfikacji, która obejmuje skanowanie dowodu osobistego w aplikacji oraz przesłanie zdjęcia.
Całość brzmi dość obiecująco. Póki co, czekam na kartę i sam jestem ciekawy, jak Revolut będzie działało w praktyce. Zamierzam testować konto oraz kartę przez kilka miesięcy. Po tym czasie moje wrażenia opiszę na blogu.
Aby ułatwić Wam minimalizowanie prowizji i opłat bankowych, na koniec wpisu zamieszczam siedem porad dotyczących optymalnego użycia pieniądza. Oprócz wątków już poruszonych, pojawi się tam kilka dodatkowych patentów z moich podróży. Wakacje zbliżają się wielkimi krokami. Mam nadzieję, że uda Wam się zastosować przynajmniej niektóre z usprawnień przed wyjazdem.
[sociallocker]
[/sociallocker]