fbpx

Dominikana: w trzy tygodnie dookoła wyspy – cz. III + bonus

przez Piotr Łącki

Po opuszczeniu Santo Domingo wyruszyliśmy poczuć górskie klimaty w Jarabacoa – nieopodal którego Steven Spielberg kręcił scenę otwierającą Park Jurajski – a następnie do Punta Rucia, pięknej i odciętej od cywilizacji małej miejscowości na północnym wybrzeżu wyspy. Na deser przygotowałem zestawienie miejsc spoza naszej trasy, które również warto uwzględnić przy planowaniu Waszej podróży. Zapraszam na trzecią część podróży po Dominikanie.

TRASA: Jarabacoa – Punta Rucia – Cabarete

 

W poszukiwaniu wiecznej wiosny

Kolejnym punktem naszej objazdówki była Jarabacoa, miasto położone na zawrotnej jak na Dominikanę wysokości ponad 500 m n.p.m. Z uwagi na upalny klimat bogaci Dominikańczycy właśnie w tej okolicy kupują domy, aby w czasie gorącego lata odetchnąć w bardziej umiarkowanej temperaturze. Jarabacoa nazywana jest miastem wiecznej wiosny. Pogoda faktycznie była przyjemniejsza niż w Santo Domingo, gdzie odczuwalną temperaturę podnosił dodatkowo rozgrzany asfalt i beton domów. Warto zatrzymać się poza Jarabacoa, by jeszcze pełniej skorzystać z natury.

Tu wybraliśmy się do fabryki kawy Ramirez i Synowie. To była pierwsza wycieczka po hiszpańsku, w której wzięliśmy udział. Wyluzowanie Dominikańczyków nawet tutaj dało o sobie znać. Mniej więcej w połowie wycieczki okazało się, że chętnych do zwiedzania jest więcej i nasza przewodniczka po prostu zostawiła nas w środku fabryki, obok pracujących maszyn i poszła nadrobić pierwszą część zwiedzania z przybyłymi gośćmi. Mogliśmy z bliska zobaczyć każdy etap przygotowywania kawy – zbiór, suszenie i łuskanie, sortowanie, kontrolę jakości, palenie i pakowanie. Bardzo polecamy. Warto również kupić lokalną kawę.

Następnego dnia o świcie ruszyliśmy, by zwiedzić Wodospad Jimenoa I, gdzie Steven Spielberg kręcił jedną z pierwszych scen „Parku Jurajskiego”. Jeszcze przed 7.00 znaleźliśmy motoconcha (motocykl) i w trójkę na jednym motorze ruszyliśmy krętymi drogami, mokrymi jeszcze po nocnym deszczu. Nasz kierowca chciał pożegnać nas przy wodospadzie położonym najbliżej Jarabacoa. Dzień wcześniej dokładnie jednak przejrzałem mapę okolicy i Jimenoa I był położony zdecydowanie dalej od naszej miejscowości.

Nasz kierowca stwierdził, że kolejne wodospady są blisko i można tam dojść na piechotę, co było bzdurą. Zaczęliśmy więc wspinać się w górę, przytuleni do siebie w trójkę na motorze. Byłem pod wrażeniem, że maszyna i kierowca ewidentnie pachnący przetrawionym alkoholem dają radę. Szczęśliwie dojechaliśmy jednak do celu. Brama prowadząca do wodospadu była zamknięta. Kto jednak o zdrowych zmysłach chciałby wybrać się na trekking o 7.10?

I w takiej sytuacji okazało się, że na Dominikanie wszystko jest negocjowalne. Ktoś nas zauważył i po krótkiej rozmowie zapukał do odpowiednich drzwi. Kilka minut później ruszyliśmy ścieżką do podstawy wodospadu, a brama wejściowa za naszymi plecami została zamknięta solidną kłódką przez zaspaną jeszcze panią. Nie ma to jak żelazna logika – przez najbliższą godzinę pewnie nikt tu nie przyjdzie, a jak obejrzymy wodospad i wrócimy to już zaczną się normalne godziny otwarcia.

Wędrówka tropikalną ścieżką w otoczeniu palm, paproci i drzew stanowiła bardzo miłą odmianę od gorącego wybrzeża. Zapach wilgotnego lasu był niesamowity. Lekka mgła, delikatna mżawka oraz fakt, że byliśmy tam zupełnie sami, dodawały całemu spacerowi nieco tajemniczości. Droga do podstawy wodospadu trwała 30 minut. Sam wodospad o tej porze roku nie niósł zbyt dużo wody. Szczerze mówiąc, to po tym, jak zobaczyłem Wodospady Wiktorii w Afryce, żaden inny nie zrobi na mnie wrażenia.

Przepiękne było za to otoczenie. Wodospad znajdował się w miejscu łączenia się dwóch potężnych pionowych ścian skalnych o wysokości przynajmniej 40 metrów. Na dnie doliny znajdowały się olbrzymie bloki skalne mające kilka metrów wysokości i kilkanaście metrów długości. Taki krajobraz i filmowa otoczka sprawiły, że zaczęliśmy rozglądać się za dinozaurami 😉 Brak lokalnego transportu sprawił, że do Jarabacoa wróciliśmy stopem z bardzo miłą, dominikańską rodzinką. To był nasz pierwszy stop na wyspie, jak się później okazał– nie ostatni tego dnia.

 

Relaks w Punta Rucia

Nasz wyjazd zbliżał się powoli do końca i przed powrotem do Polski chcieliśmy jeszcze pochillować się na wybrzeżu. Od kilku dni rozważaliśmy wizytę w Punta Rucia, małej rybackiej wiosce położonej w północnej części wyspy. Ciekawostką był fakt, że nie ma żadnej asfaltowej drogi prowadzącej do tej miejscowości, co w praktyce oznaczało, że mieliśmy plażę przy naszym hotelu tylko dla siebie. Turyści, jeśli już odwiedzają tę miejscowość, to tylko po to, by wsiąść na łódź i popłynąć na Paradise Island, mikroskopijną wysepkę położoną nieopodal.

Najpierw jednak musieliśmy tam dotrzeć. Plan był prosty – weźmiemy rejsowy autobus i wysiądziemy najbliżej Punta Rucia jak się da, a na miejscu zorganizujemy jakiś transport. W ten sposób po dojechaniu do La Vega kupiliśmy bilet do Villa Velasquez. Właściwie to chcieliśmy wysiąść wcześniej, w Villa Elisa, ale Caribe Tours oficjalnie tam się nie zatrzymuje. Kupiliśmy więc bilet na dłuższy odcinek, a w przerwach stopniowo urabiałem kierowcę na kolejnych przystankach, żeby zrobił wyjątek i zatrzymał się dla nas w Villa Elisa.

Kierowca okazał się wysoce asertywny i bardzo długo nie chciał tego zrobić. Ostatecznie jednak, po przepakowaniu bagażu na odpowiednią stronę i finalnym umieszczeniu plecaków w pojeździe, udało się nam wysiąść tam, gdzie chcieliśmy. Sama też podróż przez Cibao jest godna polecenia – w drodze towarzyszyła nam piękna sceneria gór oraz pól ryżowych. Ta część kraju nazywana jest spichlerzem Dominikany. W tym regionie uprawia się również najlepszy tytoń na dominikańskie cygara.

Według mapy zostały nam jedynie 22 kilometry do celu naszej podróży tamtego dnia. Okazało się jednak, że jedyna guagua odjechała o 13.30, innych nie ma. Zaczepiali nas na zmianę motocykliści i kierowcy tuk-tuków (nazywanych tu margarita). Podróży motorem z plecakiem staramy się jakoś unikać. Szczególnie po tym, jak kiedyś w Afryce miałem „przyjemność” gonić w ten sposób autobus. Tuk-tukowcy chcieli natomiast naprawdę spore pieniądze. Tradycyjnie więc postanowiliśmy przeczekać coraz to bardziej nachalne próby namawiania nas, zamówiliśmy lemoniadę i czekaliśmy na jakieś przejeżdżające pojazdy.

Dobrze wiedzieliśmy, że informacja od motocyklistów, że guagua już tego dnia nie będzie, niekoniecznie musi być prawdziwa. Ostatecznie ruch okazał się bardzo mały. Po raz kolejny jednak mieliśmy szczęście – na stopa wziął nas starszy pan, który służbowo jechał odwiedzić pobliską farmę. Nadłożył kawał drogi, aby dowieźć nas do celu naszej podróży. W czasie jazdy zrozumieliśmy także, dlaczego proponowane nam ceny transportu do Punta Rucia były tak wysokie. Droga była fatalna, pełna kolein, a że siedzieliśmy na jednym miejscu, to kolejne wyboje były dość bolesne.

Starszy Pan zawiózł nas na samą plażę, gdzie w Rincón Italiano poznaliśmy kolejnego w czasie naszej podróży Włocha, który przeniósł się na Dominikanę. W ciągu czterech lat spędzonych na wyspie mieszkał w wielu miejscach, ale to Punta Rucia wybrał na stałe. Zarządza tam hotelem, prowadzi restaurację nad brzegiem z włoską pizzą i gdy się na niego patrzyło, to byliśmy pewni, że jest tu bardzo szczęśliwy.

Punta Rucia określał jako raj, gdzie nie trzeba zamykać domu, bo wszyscy się znają. Nawet swój paszport trzymał w otwartym samochodzie przy drodze. Cena noclegu w Rincón Italiano była wyższa niż to, co zwykle wydajemy na nocleg, ale kto nie chciałby mieszkać w raju w pierwszej linii, tuż przy oceanie? Decyzja była prosta. Zrezygnowaliśmy ze wszystkich pozostałych planów i zostaliśmy w Punta Rucia niemal do końca naszego pobytu na Dominikanie.

 

Dominikana w ośmiu odcinkach

  1. Gdzie uczyć się hiszpańskiego?
  2. Dominikana: w trzy tygodnie dookoła wyspy – cz. I  (Cabarete – Samana – Macao – El Corecito)
  3. Empanady z jajkiem
  4. Dominikana: w trzy tygodnie dookoła wyspy – cz. II (Bayahibe – Wyspa Saona – Santo Domingo)
  5. La Bandera Dominicana
  6. Dominikana: w trzy tygodnie dookoła wyspy – cz. III (Jarabacoa – Punta Rucia – Cabarete)
  7. Drinki i koktajle z rumem
  8. Cabarete (27.05.2018)


    Dodatek:

  9. Miesiąc na Karaibach za 4282 zł/os.
  10. Objazd Dominikany w trzy tygodnie – ile to kosztuje? + logistyka

 

W stronę Cabarete

Dwa dni przed odlotem musieliśmy jednak zakończyć sielankę i ruszyć do Cabarete, by odebrać zostawiony tam bagaż, dokupić trochę prezentów i ostatni dzień spędzić na naszej plaży. Mając w pamięci niewielki ruch na drodze do Villa Elisa, postanowiliśmy skorzystać z drugiej drogi, która według mapy prowadziła do Puerto Plata, a dalej do Cabarete. Od lokalsów dowiedzieliśmy się, że nasza trasa będzie wymagała kilku przesiadek. Dodatkowo, ze względu na niedzielę, ruch był mniejszy. Zaproponowane stawki za motoconcha albo auto były stosunkowo wysokie, więc tradycyjnie postanowiliśmy poczekać na rozwój wypadków i czas umilić sobie kawą w miejscowym sklepie.

I tym razem dopisało nam szczęście. Spotkaliśmy dominikańską rodzinę żyjącą na stałe w Stanach Zjednoczonych. Wzięli nas na pakę swojego pikapa, a gdy się rozpadało, zrobili nam jedno miejsce w środku. Fajna rozmowa sprawiła, że podróż minęła ekspresowo i wylądowaliśmy w Imbert (unikając przesiadek w Villa Isabela oraz Mamey). Autem, a potem guagua dotarliśmy już bez większych problemów do Puerto Plata, a następnie Cabarete. Jadąc do Cabarete, mieliśmy poczucie, że wracamy do domu (więcej o naszym pobycie w Cabarete możesz znaleźć tutaj).

Odwiedzone przez nas miejsca nie są jedynymi, które warto odwiedzić na Dominikanie. Projektując kolejny wyjazd, wezmę pod uwagę miejsca, które znajdują się poniżej. Z różnych powodów (logistycznych, czasowych, finansowych, braku chęci, turystyczności, negatywnej opinii innych) nie wybraliśmy się tam, choć zapowiadały się interesująco. Z podanych miejsc można złożyć alternatywną podróż wokół wyspy. Poniżej moja prywatna lista „odrzutków”.

 

Jakie inne miejsca warto jeszcze odwiedzić na Dominikanie?


1.    
Rio San Juan – lasy namorzynowe oraz pobliska Playa Grande.

2.    Las Galeras, Las Terrenas – miejscowości położone na Półwyspie Samana

3.    Alto de Chavon – miejsce, które pokazuje, że amerykański kapitał jest w stanie stworzyć od podstaw stylizowaną na XVI wiek wioskę śródziemnomorską z amfiteatrem na 5 tysięcy miejsc oraz kościołem św. Stanisława (krakowskiego biskupa, patrona Polski). Niedaleko La Romana, można odwiedzić po drodze do Bayahibe.

4.    Półwysep Barahona – zwiedzanie laguny Oviedo (flamingi), kopalni larimaru (turkusowy kamień wydobywany tylko na Dominikanie) oraz Los Patos.

5.    Lago Enriquillo – największy słonowodny akwen śródlądowy na Karaibach, można zobaczyć krokodyle amerykańskie.

6.    Jarabacoa – wejście na Pico Duarte (3098 m n.p.m.), najwyższy szczyt Dominikany.

7.    La Vega – w czasie karnawału.

8.    Damajagua – system 27 wodospadów (27 charcos), nieco turystyki ekstremalnej.

 

A jakie miejsca na Dominikanie podobały Wam się najbardziej?
Czekam na opinie w komentarzach!

 

Nie chcesz przegapić wpisu, który Cię interesuje?
Zapisz się na newslettera! Poinformuję Cię o każdym nowym artykule.

NEWSLETTER

Chcesz być na bieżąco? Zapraszam do zapisania się na newsletter.





Regulamin i polityka prywatności

Przeczytaj również

Close