W połowie października wyruszyliśmy z Katowic do słonecznego Egiptu. Jak czuła się para backpackerów na zorganizowanym wyjeździe? Bardzo dobrze. Czy będziemy chcieli to powtórzyć w najbliższym czasie? Raczej nie. Więcej o naszych impresjach z wyjazdu oraz przemyśleniach o formule all inclusive znajdziesz w tym artykule.
Kontekst & ogólne wrażenia
Latem 2017 roku postanowiliśmy kupić mieszkanie. Zadecydowaliśmy, że do czasu podpisania umowy zbierzemy jak najwięcej pieniędzy Tak zaczęło się kilkanaście miesięcy bardzo intensywnej pracy. Cięcie kosztów sprawiło, że zrezygnowaliśmy z wyjazdu zimowego. Nawet krótki wyjazd do Izraela (mieliśmy już bilety) spalił na panewce. Zimą 2017/2018 narodził się jednak blog, więc coś dobrego wyszło z braku podróży 😉
Z racji branż, w których działamy (turystyka, psychologia, tłumaczenia) oraz formuły pracy (własna firma), nie mamy górnego limitu czasu pracy. Turystyka kręci się najlepiej weekendami, dlatego jeśli trafiał nam się dzień wolny, to było to jakoś w środku tygodnia. W tym okresie zdecydowanie zaburzyliśmy balans między pracą a odpoczynkiem. Tego ostatniego starczało na sen.
Mieliśmy nasz cel i powoli do niego dążyliśmy. Gdy już poważnie brakowało sił, pomyśleliśmy sobie, że gdy już domkniemy temat zakupu, to super byłoby tak przez tydzień nic nie robić. Po prostu odpocząć, mieć czas na wspólny relaks i rzeczy, na które go chronicznie brakowało, np. czytanie. Tak w naszych głowach narodził się pomysł wyjazdu all inclusive.
Z wycieczki jesteśmy zadowoleni. Bardzo fajnie odpoczęliśmy po intensywnych miesiącach. Przekonaliśmy się również, że ta formuła na dłuższą metę nie jest dla nas. Ciągle jednak wolimy bardziej aktywne spędzanie czasu. Nie wykluczam, że kiedyś wrócimy w podobne miejsce z dziećmi.
Dla kogo jest all inclusive?
Taką formę wyjazdu polecam wszystkim, którzy są przepracowani. Przez tydzień albo dwa nie trzeba nic planować, wszystko jest przygotowane i podane na tacy. Można się zresetować, odpocząć i przeznaczyć cały czas na przyjemne rzeczy, na które na co dzień go brakuje.
Wybraliśmy się do hotelu z aquaparkiem (Hotel Charmillion Club Aqua Park) i taka opcja wydaje się również dobra dla rodzin z dziećmi. Połowa kompleksu była przystosowana pod względem głębokości wody i atrakcji dla maluchów. Teren był jednak na tyle spory, że biegające dzieci w żaden sposób nie zakłócały odpoczynku. My zwykle spędzaliśmy czas przy innym basenie, gdzie było spokojniej. Każdy był zadowolony.
Dlaczego Egipt w październiku? Jakie wycieczki warto?
Odpowiedź jest prosta. Egipt gwarantuje najlepszą pogodę. W Turcji, Tunezji czy nawet w Grecji może trafić się tydzień ładnej pogody. Równie dobrze może padać bądź być pochmurno, a do tego temperatura (szczególnie w nocy) może być stosunkowo niska. Nie chcieliśmy marznąć ani nawet chodzić w długim rękawie. Sharm el Sheikh kusił 34 stopniami w dzień i 26 w nocy. Wybraliśmy więc pewniaka.
Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy jednak czegoś nie zrobili. Pojechaliśmy więc quadami na pustynię, wspólnie wybraliśmy się na parasailing (przyczepiają cię do spadochronu ciągniętego przez motorówkę) oraz spędziliśmy dwukrotnie wieczór na targu w Sharm el Sheikh. Z ręką na sercu możemy polecić wszystkie te atrakcje.
Będąc na Półwyspie Synaj, warto rozważyć również wycieczkę na Górę Mojżesza (Synaj), która utożsamiana jest z biblijną górą Horeb, gdzie Bóg przekazał 10 przykazań. Sandra jednak nie dała się namówić na trekking.
Jeśli zaś chodzi o organizację wycieczek, to występują trzy półki cenowe. Najdrożej jest, gdy wycieczkę zamówicie przez rezydenta. Niższą cenę otrzymacie od przedstawicieli lokalnych biur podróży, których spotkacie w hotelu. Najtaniej zaś wyjdzie, gdy zamówicie wycieczki bezpośrednio na Starym Targu w Sharm el Sheikh (The Old Market).
Minusy all inclusive, czyli co warto wiedzieć przed wyjazdem
Co nam się nie podobało na all inclusive? Po jakiś 72 h jedzenie się przejada. Codziennie, co prawda, była kolacja tematyczna, ale generalnie większość dań się powtarza. Na tygodniowym wyjeździe spokojnie można sobie z tym poradzić, ale już przy 14 dniach byłoby ciężko.
Wielka szkoda, że jedzenie jest zunifikowane pod klienta europejskiego. Nawet jeśli są jakieś dania miejscowej kuchni, to nie są tak intensywnie przyprawione jak u miejscowych. Mnogości owoców czy ryb, których pełno jest na targu, brakuje na hotelowym stole.
Warto również wiedzieć, że napoje do drinków są z koncentratów i są bardzo słodkie. W naszym hotelu jedynie tonic był oryginalny. Na szczęście bardzo lubię gin tonic 😉 Fani kawy powinni zaopatrzyć się w kilka euro na kawę z ekspresu.
W naszym hotelu znaczną grupę stanowili turyści z Rosji, Kazachstanu i Ukrainy. Przy całej sympatii do naszych wschodnich sąsiadów oraz miłych wspomnień z mieszkania we Lwowie czy podróży Koleją Transsyberyjską, muszę przyznać, że na wakacjach all inclusive są grupą mega uciążliwą.
Trudno z nimi się komunikować (większość mówi wyłącznie po rosyjsku), mają „mocny dystans” do ustawienia się w kolejce przy barze, a przy wynajęciu kortu tenisowego potrafią powiedzieć, że będą grali dalej (mimo że ich czas się skończył). Wszystkie te cechy nasilają się wieczorem, gdy opróżnią kilka drinków. Całość sprawia, że są trudni we współżyciu.
Sharm el Sheikh – co warto zobaczyć + zakupy na targu
Historia turystyki na Półwyspie Synaj nie jest zbyt długa. Największy rozwój przypadł na lata 80. i 90. Generalnie nie ma tam zbyt wielu zabytków do odkrycia. W tym kontekście myląca jest nazwa targu – The Old Market – który w obecnym kształcie do starych nie należy. Jak nowa jest architektura, widać na przykładzie meczetu El Sahaba, który został oddany do użytku w 2017 roku. Wśród aktywności godne polecenia jest nurkowanie i pływanie z rurką (snorkeling).
Na targ warto wybrać się na zakupy. Szczególnie polecam zakup shishy. Za 30-35 dolarów można kupić dobrej jakości fajkę wodną. Zestaw 10 tytoni to koszt 5-7 dolarów. Nam spodobały się również ręcznie wykonane lampy. Zasadą targu w tej części świata są negocjacje. Warto mieć na nie nieco czasu, a wtedy można uzyskać naprawdę dobre ceny. Niektórzy sprzedawcy znają kilka słów po polsku. Można więc usłyszeć, jak sprzedawca będzie zachwalał swoje wyroby hasłem „taniej niż w Biedronce!”.
Na bazar można dojechać taksówką za 6-8 dolarów. My polecamy Blue Bus. Niebieskie busiki łączą hotele z targiem. Jeśli nie macie lokalnej waluty, to za przejazd płaci się jednego dolara. Warto dodać, że hotele stanowią oazy położone pośrodku niczego. Gdy wspięliśmy się na najwyższą wieżę aquaparku, wokół widzieliśmy tylko spaloną ziemię i inne resorty.