fbpx

Jarmark bożonarodzeniowy we Wrocławiu – hity i kity

przez Piotr Łącki

Jarmark bożonarodzeniowy staje się coraz popularniejszym celem weekendowych przyjazdów do Wrocławia. Barwne stoiska co roku wypełniają całe centrum miasta. Jedni widzą w nim świątynię kiczu, inni bezwarunkowo kochają. Dziś artykuł o hitach i kitach wrocławskiego jarmarku.

 

Jak to się wszystko zaczęło?

Historia jarmarków świątecznych we Wrocławiu sięga podobno XVI wieku. Początkowo nazywane były Kindlmarktami, gdyż największą radość sprawiały właśnie dzieciom. Targ zaczynał się 11 dni przed Bożym Narodzeniem i odbywał się na północnej stronie rynku, na miejscu tzw. Targu Łakoci. Relacja w berlińskim dzienniku z 1837 roku mówi o wieczornej sprzedaży towarów przy świetle lamp, co zapewniało niezwykłą atmosferę.

 

Podobnie jak współcześnie, największy tłok panował w niedzielę, gdy na jarmark docierali mieszkańcy okolicznych wsi i miasteczek. Kilka lat po pożarze z 1897 roku, kiedy spłonęło według różnych relacji od 40 do 60 bud jarmarcznych, władze miejskie postanowiły ze względów bezpieczeństwa nie organizować więcej targu w sercu Wrocławia. W latach późniejszych jarmark zagościł najdłużej na pl. Nowy Targ. Tradycja targu świątecznego skończyła się wraz ze zmianą granic i przynależności państwowej po II wojnie światowej.

Ostatni jarmark świąteczny na rynku, za: polska-org.pl

 

Jarmark – reaktywacja

Jarmark na nowo zagościł we Wrocławiu w 2008 roku. Nawiązywał z jednej strony do dawnych tradycji miasta, z drugiej miał wypełnić przestrzeń centrum w czasie długich, szarych, jesiennych wieczorów. Był to powiew świeżości i pozwalał na wprowadzenie do rynku świątecznej atmosfery. Z roku na rok jarmark staje się coraz większy. W tym roku wystawionych zostało 180 budek.

Czy za wzrostem ilościowym podąża przyrost jakościowy? Zdecydowanie wątpię. Mi osobiście jarmark przypomina ładną szkatułkę, która, choć całkiem obiecująco wygląda z zewnątrz, w środku kryje masę bibelotów, a znalezienie czegoś wartościowego na dnie skrzynki wymaga sporego wysiłku. Zapraszam na subiektywny przewodnik po wrocławskim jarmarku świątecznym.

 

 

Dlaczego warto odwiedzić jarmark?

 

Atmosfera – setki światełek, świąteczna muzyka, zapach choinek oraz utrzymane w jednej stylistyce drewniane budki na największym średniowiecznym placu miasta zyskały uznanie redakcji niemieckiego „Die Welt” oraz brytyjskiego „The Guardian”. W obu przypadkach Wrocław trafił na krótką listę (odpowiednio: 5- i 10-punktową) miejsc do odwiedzenia przed Bożym Narodzeniem w Europie.

Bajkowy lasek – w przestrzeni wokół pręgierza bardzo polecam małe inscenizacje najbardziej znanych bajek. Wystarczy chwilę poczekać i, gdy kurtyna się rozsunie, wsłuchać się w opowieść. Fajna atrakcja dla dzieci. W dodatku darmowa.

Zdjęcia – szczególnie wieczorem jarmark oferuje całą masę pięknych kadrów. Na zdjęciach ładnie prezentują się domki sprzedające grzańca. Pięknie wygląda ujęcie na jednej fotografii wiatraka z trzypiętrową szopką oraz Starego Ratusza. Warto wspiąć się również po schodach na ostatnie piętro domków na rynku oraz na pl. Solnym – mamy wtedy ładny kadr na jarmark z góry.

Lokalne – z trudem, ale da się znaleźć lokalne elementy. Na północnej pierzei można znaleźć stoiska sprzedające sery, wędliny oraz miód z Dolnego Śląska. Kawałek dalej znajdziecie pierniki w kształcie wrocławskich kamienic (budka w kształcie młyna). Niestety, na stronie jarmarku po wybraniu kategorii „Pamiątki z Wrocławia” pojawiają się numery jedynie czterech stanowisk. Bardzo polecam również drewniane kartki z wrocławskimi motywami.

 

Tworzenie treści na bloga wymaga sporo czasu. Nie ma większej radości dla mnie niż fakt, że tworzone artykuły są pomocne. Jeśli więc dowiedziałaś/eś się czegoś ciekawego na blogu, zapraszam do polubienia plecakpodroznika.pl na Facebooku. Każdy lajk daje zastrzyk pozytywnej energii do dalszego pisania. Z góry dzięki! 🙂 

 

Skąd ten hejt?

Brak wyjątkowości – w konkursie na organizację jarmarku pojawia się wymóg, by organizator zapewnił sprzedaż wyrobów związanych z charakterem świąt, a sprzedawane produkty mają mieć charakter wyjątkowy. Wbrew zapowiedziom, jarmark świąteczny nie jest wcale taki niezwykły. Większość budek jest wynajmowana przez tych samych sprzedawców, co w czasie jarmarku świętojańskiego. Zmienia się tylko pora roku.

Mało lokalności – rozumiem, że dla wielu osób zjedzenie hiszpańskich churros, frytek belgijskich, kasztanów, alzackich podpłomyków czy litewskich przysmaków może stanowić atrakcję. Brakuje mi jednak motywów wrocławskich czy dolnośląskich. W ostatnich latach coraz prężniej działają marki promujące regionalne produkty i potrawy – „Dziedzictwo Kulinarne Dolnego Śląska” oraz „Smaki Dolnego Śląska”. Na jarmarku znalazłem… dwa stoiska na obrzeżach targu, sprzedające lokalne wędliny, sery i miód. Do tego dwie budki organizacji pozarządowych (całość nazwane „Wrocław społecznie i lokalnie”). Zarzut niewielkiej lokalności nie dotyczy bynajmniej jedynie jedzenia. Lokalnych rzemieślników nie ma zbyt wielu. Zapewne odstraszają ich ceny wynajmu domku na jarmarku, zaczynające się podobno od 300 zł netto za dzień.

Jedzenie – jakościowo zdecydowanie szału nie ma, a w większości przypadków jest drogo. Pracując z turystami z Niemiec, mogę dodać, że nawet oni wielokrotnie zwracali uwagę, że jedzenie (np. szaszłyki, kiełbaski) jest droższe niż u nich. Byłem w tym roku na grzańcu, żeby zobaczyć, czy coś się zmieniło w stosunku do lat poprzednich. Niestety – dostałem bardzo słodki, ciepły płyn, z którego dawno wyparował alkohol. O jakości jedzenia możecie przeczytać więcej na blogu Wrocławskie Podróże Kulinarne. Szkoda też, że nie ma potraw typowych dla Wrocławia w przeszłości.

Ekspansywność – wykorzystanie historycznych kulisów centrum miasta jako przestrzeni jarmarku, za które chwalił niemiecki „Die Welt”, przerodził się w totalną dominację nad architekturą, którego najlepszym przykładem w tym roku jest Galeria Mikołaja. 3-piętrowy gigant wystrzelił z ziemi na pl. Solnym, zupełnie zasłaniając okoliczne budynki. Kakofonia kolorów i setki migających świateł nijak mają się do stylistyki jarmarkowych budek. Prymat budek nad architekturą widać szczególnie w sposobie potraktowania Starego Ratusza, który od południowej i wschodniej strony został zupełnie zasłonięty. Wielki napis „spaghetti” zasłaniający wejście do historycznej Piwnicy Świdnickiej pokazuje najpełniej priorytety. To wszystko na terenie parku kulturowego. Co na to konserwator zabytków i plastyk miejski?

 

Co z tym jarmarkiem?

Uważam, że każdy powinien zobaczyć jarmark na własne oczy i wyrobić sobie własne zdanie na jego temat. Dla mnie Rynek, a tym samym jarmark, jest miejscem pracy z turystami, więc, chcąc nie chcąc, jestem tam codziennie. I przyznam, że towarzyszy mi poczucie ambiwalencji. Doceniam pomysł i ogólną estetykę (wszak Rynek do czasu jego organizacji był pusty o tej porze roku), a przede wszystkim widzę plus w postaci większej ilości gości z Europy, którzy pod koniec listopada i w grudniu odwiedzają Wrocław.

Z drugiej strony brakuje mi lokalności oraz większej selekcji jakościowej dotyczącej sprzedawanych towarów. Nie podoba mi się również ignorowanie przestrzeni historycznej i brak wyeksponowania przynajmniej najciekawszych budynków. Wiem jednak, że interes się kręci, a dla miasta jest to układ wygodny. Co prawda władze nie zarabiają nic na jarmarku (organizator został zwolniony z wszelkich opłat targowych), nie ponoszą jednak kosztów organizacji i przystrojenia tej przestrzeni.

 

Myślę jednak, że Wrocław, wzorem innych miast europejskich, stać na to, żeby mieć więcej niż jeden jarmark bożonarodzeniowy. Idealnym układem byłoby wykorzystanie pl. Nowy Targ na jarmark rzemieślniczy, gdzie lokalni producenci i twórcy mogliby sprzedawać swoje towary. Można byłoby wykorzystać dawny zwyczaj, według którego jarmark trwał 11 dni. Jestem przekonany, że wtedy każdy znalazłby coś dla siebie.

 

Gdybyście byli ciekawi dawnych smaków Wrocławia, zapraszam do wpisu o bigosie wrocławskim!

Bigos wrocławski

 

Nie chcesz przegapić wpisu, który Cię interesuje? Zapisz się na newslettera! Poinformuję Cię o każdym nowym artykule.

NEWSLETTER

Chcesz być na bieżąco? Zapraszam do zapisania się na newsletter.





Regulamin i polityka prywatności

Przeczytaj również

Close