fbpx

Dominikana: w trzy tygodnie dookoła wyspy – cz. II

przez Piotr Łącki

Drugi tydzień naszej objazdówki wypełniły niespieszne dni na plażowaniu i nurkowaniu w Bayahibe, wycieczka na niesamowitą Wyspę Saona oraz eksploracja kolonialnej architektury w Santo Domingo. Nie obyło się również bez rozczarowań, do których można zaliczyć La Romanę, plażę Boca Chica oraz karnawał w stolicy. ¡Vamos!

 

TRASA: La Romana – Bayahibe – Wyspa Saona – Santo Domingo – Boca Chica

  

Ciekawy opis w przewodnikach sprawił, że naszym celem miała być La Romana. Są takie miejsca, co do których wiesz, że będą Ci się podobały. Często ciężko to nawet konkretnie opisać. Po prostu to czujesz. Wiesz, że będzie Ci tam dobrze. Są również takie miejsca, co do których wiesz, że to nie to. La Romana zaliczała się zdecydowanie do tej drugiej grupy. Przejeżdżając przez centrum, nie znalazłem absolutnie żadnego argumentu, żeby spędzić tam chociaż kilka godzin. Miasto wyrosło na boomie cukrowym i można znaleźć w nim wiele rzeźb nawiązujących do tego okresu.

Po takim szybkim rekonesansie kierowca okazał się na tyle miły, że zabrał nas do centrum i pokazał, gdzie łapać guagua do Bayahibe. Po raz kolejny życzliwość i chęć pomocy Dominikańczyków okazała się niesamowita. Dzięki innemu mieszkańcowi trafiliśmy do lokalnego fast foodu, o jakże swojskiej nazwie China Town. Oprócz dań chińskich serwowany był dominikański klasyk pica pollo, czyli smażony kurczak (à la KFC). Ilość smażonego kurczaka pochłanianego przez lokalsów jest niesamowita.

Tak właściwie to niemal wszystkie posiłki na Dominikanie są smażone. Empanady z głębokiego tłuszczu sprzedawane przez lokalnych sprzedawców o poranku, pica pollo i plantany na obiad oraz smażone salami (taka lokalna nazwa na kiełbasę), ser i jajko na kolację. Sporo tego.

 

Dominikana w ośmiu odcinkach

  1. Gdzie uczyć się hiszpańskiego?
  2. Dominikana: w trzy tygodnie dookoła wyspy – cz. I  (Cabarete – Samana – Macao – El Corecito)
  3. Empanady z jajkiem
  4. Dominikana: w trzy tygodnie dookoła wyspy – cz. II (Bayahibe – Wyspa Saona – Santo Domingo)
  5. La Bandera Dominicana (17.05.2018)
  6. Dominikana: w trzy tygodnie dookoła wyspy – cz. III (Jarabacoa – Punta Rucia – Cabarete; 20.05.2018)
  7. Drinki i koktajle z rumem (24.05.2018)
  8. Cabarete (27.05.2018)


    Dodatek:

  9. Miesiąc na Karaibach za 4282 zł/os.
  10. Objazd Dominikany w trzy tygodnie – ile to kosztuje? + logistyka

 

Wieczorem dotarliśmy do Bayahibe, które okazało się naszym domem na kilka najbliższych dni. Miejscowość stanowi skrzyżowanie dość sennego w czasie naszego pobytu portu z turystyczną atrakcją. Pomiędzy 8.00 a 9.00 z autobusów, busów i taksówek wysypują się turyści, którzy wyruszają stąd na wycieczkę na Wyspę Saona. Wracają ok. 16.00. Jest również jeden dość spory resort. Poza tym dość przyjemna mieszanka lokalności i ekspatów, z których sporo zdaje się tam żyć. Całość w dość zrelaksowanej atmosferze. Było o wiele przyjemniej niż w El Cortecito. Trzeba również przyznać, że cała miejscowość jest bardzo schludna.

Kolejne dni spędziliśmy na relaksie na plaży. Pływanie w pięknej karaibskiej wodzie sprawiało nam wielką przyjemność. Do tego nurkując z rurką i płetwami, ok. 100 metrów od brzegu, można było spotkać całkiem sporo gatunków ryb. Flora w najbliższym sąsiedztwie brzegu nie była specjalnie interesująca. Dość łatwo za to było znaleźć rozgwiazdy w wodzie. Niespieszność kolejnych dni połączona z wolno sączonymi drinkami i plażowaniem pozwoliła nam się w pełni zrelaksować.

W tym niezwykłym miejscu bez problemu można zorganizować kolację na plaży. Wybierasz rybę, ustawiasz stolik tak blisko wody, jak Ci się tylko podoba, a później można cieszyć się zachodzącym słońcem i pysznym jedzeniem. Czas uzupełniała nam gra w frescobol. Gra polega na odbijaniu małej, dość twardej piłeczki rakietkami nieco podobnymi do paletek pingpongowych. Chodzi oczywiście o utrzymanie piłeczki w grze jak najdłużej. Po raz pierwszy zobaczyliśmy ten sport na Copacabanie w Rio de Janeiro. Na Dominikanie kupiliśmy sobie zestaw paletek i stał się naszym stałym towarzyszem na plaży.

W międzyczasie próbowaliśmy wstępnie zorientować się, jak ogarnąć wycieczkę na Wyspę Saona. Od spotkanych Polaków wiedzieliśmy, że oni zapłacili 60 $ za osobę. Podobne ceny usłyszeliśmy w miejscowych agencjach turystycznych oraz znaleźliśmy w internecie (60-70 $). Byliśmy na Dominikanie już na tyle długo, że wiedzieliśmy, że ceny oferowane przez biura są zawyżone o dość sporą prowizję. Spokojnie można je obniżyć. Któregoś poranka po prostu przeszliśmy wzdłuż wybrzeża i wypytałem wszystkich kapitanów o cenę wycieczki.

Podawane kwoty oscylowały wokół 35-45 $. Na sam koniec jednak znaleźliśmy kogoś, kto wyglądał na właściciela jednej z łodzi i zaproponował nam najniższą cenę, 1300 peso (28 $ za osobę). Wycieczka, którą opisał, zawierała wszystkie elementy, które oferowały inne firmy. Po raz kolejny komunikatywna znajomość hiszpańskiego pozwoliła zaoszczędzić całkiem sensowne pieniądze. W drogę ruszyliśmy kolejnego dnia. Namiary na firmę udostępniam na zdjęciu poniżej.

Następnego poranka zameldowaliśmy się na brzegu w poszukiwaniu właściciela, z którym rozmawialiśmy dzień wcześniej. Po kilku minutach wraz z innymi gośćmi wylądowaliśmy na pokładzie kilkunastometrowego katamaranu. Elementem wycieczki była impreza na pokładzie. W składzie załogi wchodziły również trzy bardzo młode Dominikanki, które wszystkich gości zachęcały do wspólnego tańca. Całość odbywała się w bardzo radosnej atmosferze, bez nachalności. Na łodzi oczywiście był open bar, co jeszcze szybciej rozkręciło imprezę. Drinki, wiatr we włosach, świetna atmosfera, piękne widoki – dzień zaczął się naprawdę rewelacyjnie.

Najpiękniejsze było jednak przed nami. Gdy dotarliśmy do Wyspy Saona, to po prostu oniemiałem. Była to zdecydowanie najpiękniejsza plaża, jaką do tej pory widziałem na Dominikanie. Saona nazywana jest rajską wyspą. To określenie absolutnie nie jest przesadzone. Nie ma się co dziwić, że to tu kręcono reklamę batonika Bounty. Niektórzy, żeby te niezapomniane momenty utrwalić, wynajmowali prywatnego fotografa. Po obiedzie był czas na swobodną eksplorację wyspy i relaks w wodzie.

W drodze powrotnej przesiedliśmy się na szybką łódź i odwiedziliśmy jeszcze piscina natural, czyli naturalny basen, gdzie wody Morza Karaibskiego sięgają pasa. Niestety nasz wodoodporny aparat zastrajkował, więc z tego fragmentu nie mamy żadnych zdjęć, a jedynie wspomnienia. Morze zabrało również mój podróżniczy kapelusz. Jakaś ofiara dla Neptuna musi być. To był zdecydowanie najpiękniejszy dzień w czasie naszej wycieczki wokół wyspy. Wieloryby spadły na drugie miejsce. Od nadmiaru wrażeń (i alkoholu) padliśmy bardzo wcześnie. Merenge z pobliskiego colmado przyjemnie kołysało nas do snu.

Z rogalem na twarzy po wycieczce na Wyspę Saona ruszyliśmy do Santo Domingo, ciekawi kolonialnej architektury stolicy. Zatrzymaliśmy się w hostelu prowadzonym przez Daniele, Włocha, który trzy lata wcześniej z 5 tysiącami euro w kieszeni wylądował na Dominikanie, by zacząć nowe życie. W momencie, gdy tam byliśmy, prowadził hostel, wynajmował apartamenty i mieszkał przy tej samej ulicy. We włoskim stylu opowiedział nam historię swojego życia.

W styczniu 2014 roku zapytał sam siebie, czy jest szczęśliwy w życiu. Odpowiedz brzmiała: „nie”, więc kupił bilet i wyjechał szukać szczęścia na Dominikanie. Tu znalazł żonę i generalnie nie planuje się wyprowadzać do Europy. Następne dni wypełniły nam rozmowy o mentalności Dominikańczyków, życiu poza Europą i potrzebach turystów. Daniele stwierdził, że życie na Dominikanie przypomina życie studenckie. Nie musisz się spinać, żeby żyć. Wszystko odbywa się na spokojnie, bez nerwów. Dziś nie chce ci się czegoś robić, zrobisz to jutro. Za 600 € we Włoszech nie przeżyjesz, tu masz spokojne życie.

Najważniejsze miejsca w Santo Domingo można spokojnie zwiedzić w ciągu kilku godzin. Generalnie do krajów takich jak Dominikana raczej nie przyjeżdża się, aby podziwiać miasta. Mimo wszystko warto jedno popołudnie spędzić na spacer po centrum. Opłaca się wziąć taki scenariusz pod uwagę, jeśli lądujesz bądź odlatujesz z lotniska Las Americas (20 kilometrów od Santo Domingo).

My zostaliśmy dłużej z uwagi na karnawał oraz chęć zobaczenia plaży w Boca Chica. W wielu przewodnikach ta plaża jest określana jako najpiękniejsza w okolicach stolicy. My ją zdecydowanie odradzamy. Jest krótka, wąska, pełno tam śmieci i potłuczonego szkła. Najsłabsza plaża, jaką do tej pory widzieliśmy. Karnawał również nas nie zachwycił. Podobno najlepszy odbywa się w La Vega.

Co warto zobaczyć w Santo Domingo?

1. Zona Colonial

Historyczne centrum stolicy. Najstarsza stała osada Europejczyków w Ameryce. Tu znajduje się również najstarsza katedra w Nowym Świecie. Ciekawa kolonialna architektura.

2. Plaza España

Restauracje wyższej klasy, budynek gubernatora, miejsce spotkań.

3. Barrio Chino

Chińska dzielnica w sercu stolicy. Pełna produktów z Kraju Środka. Tu można faktycznie zdać sobie sprawę z ekspansji Chin na różnych, światowych rynkach oraz tego, jak współczesny handel się globalizuje.

4. Dla fanów cygar

Przy Calle El Conde znajdziecie wielki sklep z najważniejszymi markami cygar. Ceny prostych od 50 peso. Ceny droższych można negocjować.

5. Dla fanów dawnego klimatu

Kawa w La Cabetera (Calle El Conde).

6. Faro a Colón

Olbrzymia latarnia na planie krzyża, dedykowana Kolumbowi. Jej budowa miała uświetnić 500-lecie odkrycia Ameryki przez Kolumba. Miejsce położone poza centrum, mniej turystyczne, uważaj na bezpieczeństwo. Potrzebna taksówka, Uber albo transport lokalny.

Nie chcesz przegapić wpisu, który Cię interesuje?
Zapisz się na newslettera! Poinformuję Cię o każdym nowym artykule.

NEWSLETTER

Chcesz być na bieżąco? Zapraszam do zapisania się na newsletter.





Regulamin i polityka prywatności

Przeczytaj również

Close