Baños to małe uzdrowiskowe miasteczko w Andach, otoczone licznymi wulkanami. Jeśli marzą Wam się kąpiele w wodach termalnych, wycieczki rowerowe, skoki na bungee czy lot w pozie supermana nad doliną rzeki, to miejsce dla Was. Zapraszam do miejsca, w którym… droga ewakuacji w przypadku eksplozji wulkanu wymalowana jest na każdej ulicy.
Po pobycie w Quito ruszyliśmy dalej do Baños, o którym przeczytaliśmy, że jest ekwadorskim centrum sportów ekstremalnych. Chcieliśmy tu nieco odpocząć od dużych miast i długich podróży autobusami. Dystanse w Ameryce Południowej są obłędne w porównaniu z tymi w Ameryce Środkowej. A jeśli nawet odległość nie jest duża, to górzysty teren sprawia, że podróż dłuży się niemiłosiernie. Warto zabrać ze sobą sporą ilość książek na czytniku.
Najpierw spędziliśmy dzień, relaksując się w wodach termalnych, podgrzewanych naturalnie przez wulkan. Sandra, która jest fanem wszelkich gorących kąpieli, po raz pierwszy w życiu nie weszła do basenu, gdyż woda była zbyt gorąca! Za 2 $ można korzystać z uroków wód termalnych od godziny 5 do 16, a to wszystko z widokiem na wodospad. Bardzo polecamy, choć w przypadku tych konkretnych term, standard jest raczej lokalny niż europejski.
Kolejnego dnia wyruszyliśmy na wycieczkę rowerową. Naszym celem było odwiedzenie licznych wodospadów znajdujących się w okolicy. Trasa początkowo jest świetna, gdyż generalnie cały czas zjeżdża się w dół (rewelacja – dopóki nie trzeba wracać ;). Po kilkunastu minutach zaczęły przeszkadzać nam liczne samochody i ciężarówki (jedzie się główną drogą), więc zaproponowałem zjazd z asfaltu na ubitą ścieżkę, która według posiadanej mapy miała nadawać siędo off roadu. To okazało się jednak tylko pobożnych życzeniem. Na szczęście, po kilku kilometrach, na ratunek przyszła nam kolejka linowa (w postaci wagonika zawieszonego na stalowej linie), dzięki której mogliśmy wrócić na szlak.
Kolejną atrakcją na naszym szlaku było canopy. W skrócie: przyczepiają cię do stalowej liny w dowolnej pozie (na supermana, na siedząco itd.) i przelatujesz nad kanionem, dnem którego płynie rzeka. Uczucie „latania” nad urwiskiem, z widokiem na wodospad było niesamowite i zapierało dech w piersiach. Z tego lotu pozostanie nam nie tylko zdjęcie, ale prawdziwa rana wojenna. Osoba wyhamowująca po drugiej stronie nie zrobiła tego do końca profesjonalnie i Sandra przetarła barkiem i szyją o stalową linę.
Rana na szczęście nie okazała się poważna i mogliśmy kontynuować wycieczkę rowerową. Niesamowita na dalszym odcinku była możliwość przejechania przez potężne tunele wydrążone w skalnych zboczach. Tunele były oczywiście przeznaczone dla samochodów, ale mogą z nich korzystać rowerzyści. Trochę w kość dał nam podjazd w drodze powrotnej, ale i na to jest patent – można łapać stopa albo skorzystać z usług aut, które przewożą turystów z rowerami z powrotem pod górę.
Sfera doznań ekstremalnych nie dotyczy tylko aktywności fizycznej. Otóż w Baños można również zjeść grillowaną świnkę morską. Smażone świnki morskie uchodzą za przysmak w Ekwadorze i są szczególnie popularne w restauracjach stolicy. Smażone na węglu drzewnym zobaczyliśmy po raz pierwszy. Sandra, mając w pamięci świnki morskie z dzieciństwa, odmówiła wspólnego posiłku.
Trzeba przyznać, że zwierzątko nabite na metalowy pręt nie prezentuje się zbyt korzystnie, niemniej jednak staram się zawsze próbować miejscowych specjałów, więc i tym razem część grillowanej świnki trafiła na mój talerz. W smaku przypominała nieco kurczaka. Polecamy również do spróbowania słodycze przygotowane z trzciny cukrowej (zdjęcie poniżej) albo świeżo wyciśnięty z niej, przy pomocy prasy, sok.
Baños jest świetnym miejscem dla osób, które lubią aktywną turystykę na łonie natury. Logistyka na miejscu jest bardzo prosta – niemal na każdym rogu możecie znaleźć firmy wynajmujące rowery i oferujące atrakcje. Jeśli chodzi o canopy czy bungee jumping, to warto po prostu wyjechać z miejscowości rowerem i na miejscu dogadać cenę (unikniemy pośredników). Możliwy jest również trekking albo nawet wejście na jeden z okolicznych wulkanów. Warto również zauważyć, że wszystkie atrakcje w Baños i okolicach są sporo tańsze niż ich odpowiedniki w Europie. Zdecydowanie warto.