fbpx

Zróbmy sobie raj – Pol Pot i Czerwoni Khmerzy w Kambodży

przez Piotr Łącki

Miał powstać raj egalitarnego społeczeństwa. Stworzono piekło, które pochłonęło przynajmniej ¼ mieszkańców kraju. To wszystko w nieco ponad trzy lata. Jak to w ogóle było możliwe? Krótka historia Pol Pota i Czerwonych Khmerów.

Zróbmy sobie raj – Pol Pot i Czerwoni Khmerzy w Kambodży

Nowe społeczeństwo

17 kwietnia 1975 roku Czerwoni Khmerzy, którym przewodzi Pol Pot, zajmują stolicę kraju, Phnom Penh. Podejmują się przeprowadzenia jednego z najbardziej spektakularnych (i tragicznych) eksperymentów społecznych w nowożytnej historii świata. 

Postanawiają za jednym posunięciem stworzyć bezklasowe społeczeństwo agrarne. Społeczeństwo bez elit, inteligencji, bez pieniędzy. Aby taką zmianę przeprowadzić bez oporu społeczeństwa, Czerwoni Khmerzy posługują się fortelem, którego rozmach szokuje nawet współcześnie. 

Ogłaszają, że Amerykanie planują wielkie naloty na stolicę, Phnom Penh. Nakazują całkowitą ewakuację miasta, którą przeprowadzają w ekspresowym tempie. Mieszkańcom mówią, że będą mogli wrócić do domu po trzech dniach, ale szybko okazuje się, że to płonna nadzieja. 

Masowy exodus ludności ma się stać zaczynem nowego społeczeństwa. Ludzie zostają skierowani do pracy na roli. Przyjęte zostają absurdalne plany, które zakładały m.in. potrojenie produkcji ryżu. 

Więzienie dla wrogów państwa

Ideologia zamienia się w paranoję

Ziemia rodzi, ale nie tyle, ile potrzeba. Nie tyle, aby starczyło dla armii, na eksport (finansuje wydatki wojskowe) oraz dla ludzi, którzy zostali wypędzeni ze swoich domów. Ci ostatni mają zresztą najgorzej – zmuszani do katorżniczej pracy ponad siły i niedożywieni, umierają z wycieńczenia. 

Im dłużej trwają rządy Czerwonych Khmerów, tym bardziej nakręca się paranoja ich liderów. W pewnym momencie wystarczy mieć miękkie ręce, znać dowolny język obcy bądź nosić okulary, by zostać uznanym za wroga państwa i trafić do więzienia. 

W więzieniach torturami wymuszano zeznania. Skrupulatnie zbierano informacje o wyimaginowanych siatkach szpiegowskich, obejmujących członków rodziny czy sąsiadów. Człowiek rażony prądem podpisywał się pod wszystkim, czego od niego zażądano. 

Tak nakręcała się kolejna runda aresztowań i przemocy, która finalnie prowadziła do śmierci na jednym z kilkuset Killing Fields (Pól Śmierci), na których mordowani byli wrogowie systemu.

Kule były drogie, więc do zabijania wykorzystywano drewniane czy babmusowe pałki, motyki, szpadle, maczety. Wszystko działo się pod osłoną nocy, przy dźwiękach propagandowej muzyki. 

Pola śmierci
Pola śmierci

Zbrodnia bez kary

Metodyczne zażynanie społeczeństwa powstrzymała dopiero interwencja Wietnamu, która odsunęła od władzy Czerwonych Khmerów. Jaki był rezultat ich rządów? Większość źródeł podaje, że zginęło ok. 2 mln mieszkańców Kambodży, czyli 25% całkowitej populacji. Niektóre szacują, że ofiar reżimu mogło być nawet 3 mln. 

Po takiej historii trudno o happy end. I trzeba przyznać, że go nie ma. Pol Pot nigdy nie odpowiedział za swoje zbrodnie. Do końca lat 80. to Czerwoni Khmerzy byli oficjalnymi przedstawicielami Kambodży w ONZ. Od kilku lat trwają procesy, ale żadne nie zakończyły się wyrokami. 

Próbując zrozumieć

Cały schemat dochodzenia do władzy i chęci radykalnej zmiany społeczeństwa; oparcia siły militarnej na młodzieży, która zawdzięczała organizacji wszystko; cementowanie ich przekonań ideologią, a później przemocą względem własnych członków; nieliczenie się z własnymi obywatelami i uznanie ich śmierci za konieczny krok to elementy składowe wielu totalitarnych ideologii. W tak małym kraju, jakim jest Kambodża, skala terroru uderza mocniej.

Będąc w Kambodży, warto odwiedzić dawne więzienie S21 oraz Killing Fields na obrzeżach stolicy. Wizyta w obu miejscach nie jest łatwym doświadczeniem, ale niezwykle istotnym dla zrozumienia historii tego kraju. 

dav

Przeczytaj wszystkie wpisy z podróży przez pół świata 

Bądź na bieżąco – polub bloga na FB!

Przeczytaj również

Close